top of page

Rotary buduje dobro

Tadeusz Chodorowski

w rozmowie z Mariem Sznajderem

2021

– Pańskie życie zawodowe to pasmo sukcesów i duża aktywność, w różnych zresztą dziedzinach. Także na emeryturze. Życie rodzinne stabilne i szczęśliwe. Co zatem sprawia, że często, aby się wciąż spełniać, dajemy z siebie jeszcze więcej? I to bezinteresownie, jak w Pana przypadku.

 

– Niezupełnie bezinteresownie. Jeśli mogłem kogoś wesprzeć, sprawiało mi to satysfakcję i dawało właśnie poczucie spełnienia. Kiedy „wypadłem już z obiegu” nie muszę pracować, nie mam jakichś nowych potrzeb ani aspiracji materialnych, jednak nie wyobrażam sobie emeryckiego życia w bezczynności. Adrenalina, która siedzi w człowieku, bardzo mnie motywuje do robienia czegoś pożytecznego dla innych. Lubię pomagać ludziom i dopóki zdrowie pozwoli, będę to czynił nadal. Nie dla orderów, lecz dla siebie – za czyjś uścisk dłoni.

 Ja się już dość „nadyrektorowałem” – przez 34 lata w różnych organizacjach: pobudka o świcie, powrót między godziną 18. a 20. do domu. Wybudowałem wiele szpitali, od największych po najmniejsze w Polsce; na przykład jako pierwszy wbiłem łopatę pod wrocławski szpital kliniczny przy ul. Borowskiej. Jako prezes zarządu uczestniczyłem w wielu inwestycjach, na przykład dużego szpitala w Szczecinie, szpitala przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu, przy wznoszeniu domów mieszkalnych i osiedli, a także na zlecenie największej amerykańskiej firmy budowlanej Bechtel przy budowie olbrzymiej huty aluminium w strefie koła podbiegunowego w Norwegii… Wyciszenie, w chwilach zmęczenia, dawała mi muzyka. A także rodzina. Umiejętność pogodzenia aktywności społecznej i zawodowej z życiem rodzinnym – to niezwykle ważne, ale i trudne zarazem. Mnie się to udało – ale także dzięki żonie, Grażynie. Również dzięki niej, jak i lekarzom, wygrałem z bardzo dla mnie agresywnym covidem.

 

– Rotary Club Wrocław-Centrum miał wiele społecznych i inwestycyjnych przedsięwzięć. Jednak najbardziej spektakularną inicjatywą była rozbudowa w Jaszkotlu Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla Dzieci – z Pana znaczącym udziałem. To jest bezspornie pomnik humanitaryzmu środowiska, które Pan reprezentuje.

 

– Budynek medyczny z nowocześnie wyposażonymi pracowniami medyczno-terapeutycznymi, to rzeczywiście przedsięwzięcie o wymiarze humanitarnym i jest świetnym świadectwem naszej wrażliwości społecznej.

Ale pamiętajmy, że Jaszkotle to był wspólny wysiłek. Pierwsze sygnały o problemach zakładu wysyłał Leszek Sługocki, potem – za prezydentury Macieja Demskiego – powstał łącznik między dwoma budynkami, ale największy rozmach sprawie dała prezydentura od dawna zaangażowanego w Jaszkotle Pawła Janczarskiego, który to wykonał projekt architektoniczno-budowlany nowego budynku balneologii w miejsce starego po rozbiórce. Po objęciu prezydentury w klubie jedenaście lat temu, wziąłem na siebie rolę wykonawczą: wysłałem sprzęt i rozpoczęły się wykopy oraz wylewanie fundamentów.  

To musiała być, ale i naprawdę była praca zespołowa. Po mojej kadencji pracami kierował Zdzisław Dudar, potem Małgorzata Kiestrzyń. Nie można też zapomnieć o dwóch Andrzejach: Biedroniu i Juście, bowiem był to wysiłek wielu osób. Także z zagranicy: naszych przyjaciół rotariańskich z klubu drezdeńskiego, a budowę odwiedzał też ówczesny gubernator naszego dystryktu Myrosław Gawryliw. Przecież Jaszkotle to była poważna inwestycja, która wiązała się z kosztami, na przykład wyposażenie sal terapeutycznych sfinansowano ze środków Rotary Foundation w ramach matching grantu. Warto tu przypomnieć, że modernizacja i przebudowa omawianego Zakładu była największym grantem zrealizowanym przez środowisko rotariańskie w Polsce.

 

– Czy Pańska obecna spółka Midas Group ma taki dar, jak antyczny władca Frygii, zamie- niania wszystkiego w złoto? Przecież w Jaszkotlu zamieniliście w umowne i symboliczne złoto rzeczywiste warunki życia bardzo schorowanej młodzieży i personelu, który ją obsługuje. Poczuł się Pan wtedy bogatszy?

 

– Przede wszystkim szczęśliwszy, bowiem szczęście też „ubogaca” człowieka. A mówiąc bez patosu, który czasem szkodzi prawdzie, ja jestem człowiekiem praktycznym i lubię pracować. Lubię też pomagać innym. Dlatego moja firma budowlana uczestniczyła w budowaniu dobra – jak i inni członkowie Rotary. Właśnie w tym środowisku spotkałem ludzi, z którymi miałem i mam dobry kontakt, nie tylko na poziomie intelektualnym – znajdujemy wspólny język, wymieniamy poglądy, dzielimy się opiniami po to, by znaleźć rozwiązania mogące sprostać wyzwaniom. A tych nie brakuje, wszak rzeczywistość ciągle przynosi nowe.

bottom of page